3 kwi 2016
Agresor manipulator / wampir energetyczny
Piszę list, chociaż nie znam adresata. Myślę, że kieruję go do wnętrza własnej duszy, a być może do podświadomości?
Nie raz zastanawiam się jaki jest sens przy nim trwać, przecież jest tak ciężko. Czasem czuję się tak, jakbym stała obok, nie było mnie tu, tak, jakby to nie działo się naprawdę i za chwilę się obudzę.
Kocham go, cholera. Przecież, że tak. To dlaczego jest mi tak ciężko? Czemu nie umiemy się porozumieć, dogadać i być szczęśliwi skoro się kochamy?
On pracuje, doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że jest zmęczony, wiem, że chciałby odpocząć, ja też bym chciała - nie mogę. Jestem żoną i matką. On tego nie rozumie. On pracuje.
Ciągłe kłótnie, upominanie dzieci i wieczne awantury dzieciaków, to wyniszcza od środka. Przynieś, daj, zrób, a czemu nie zrobiłaś tego? Przecież siedzisz w domu... Mam dość.
- daj buzi... - mówię.
- nie teraz, jestem zmęczony.
Zmęczony na buzi, zmęczony na uścisk, zmęczony na cokolwiek, co wymaga od niego choćby kilka sekund poświęcenia. Nie raz myśli krążą wokół "A może kogoś ma?". To nie możliwe, kocha mnie, ciężko pracuje i nawet nie miałby na to czasu. Dlaczego więc tak? Dlatego, że jest zmęczony? Ja też jestem zmęczona tym "siedzeniem" w domu i wieczorem, jedyne czego pragnę, to się przytulić.
Monotonia wkroczyła w nasze życie, próbuję ją zwalczać. Robię mu niespodzianki, komplementuję go, doceniam, chwalę, jestem spontaniczna i nawet w łóżku go zaskakuję, ale to wszystko na nic, bo..on nie ma ochoty, jest zmęczony, albo w ogóle nie zauważa tego co dla niego robię.
Gdy mu coś nie wyjdzie wyżywa się, na mnie. Bogu ducha winna za jego nieudane działania i plany. Nie wyszło mu coś, nie stało się jak planował - trzeba wrzeszczeć odgrywać się na żonie, przecież - jakoś trzeba rozładować napięcie. Tylko czemu na mnie? Czemu nie wini za swoje nieudane plany siebie?
Najgorsze są jego słowa, które niczym nóż przeszywają serce, tak mocno, że czasem brak mi tchu, a łzy leją się wąską strugą po policzku. Przecież jestem silną kobietą! Zaciskam zęby i nie odzywam się tylko dlatego by znów nie usłyszeć, że to ja jestem wszystkiemu winna, że on jest tą biedną, pokrzywdzoną i wiecznie obwinianą za wszystko ofiarą reżimu jaki panuje w domu. Przecież to moja wina, a nic mu nie mówię, nie wypominam, przełykam ciężką śliną jego przewinienia. Ale to moja wina. Wszystko. Taki agresor - manipulator z dozą wampira energetycznego.
Czasem nie wiem, czy się cieszyć, czy ubolewać nad tym, że nie posuwa się do wyzywania mnie i rękoczynów. Czy by to mniej bolało, niż jego słowa, że jestem winna? że on jest pokrzywdzony? Czasem wolałabym, aby mnie uderzył - wtedy byłoby wszystko jasne. A teraz? Kocham go i nienawidzę momentami. Myśli błądzą, dusza milczy.
"Odejdź od niego" - nasuwa się. Ale to nie jest ani łatwe, ani bezbolesne, bo go kocham, mimo wszystko. Kocham, pociąga mnie, jak nikt inny. Tylko ten jego charakter. Gdy wszystko wisi na włosku jest nie do zniesienia, a gdy się polepsza sytuacja jest facetem jakim go poznałam. To wszystko mąci w głowie, nie pozwala odejść.
Koniec listu do głębi siebie.
Koniec listu do nieznanego adresata. Milczę, odpalam papierosa, łza kapie po klawiaturze. Idę spać, od jutra trzeba znowu przykleić uśmiech dla dzieci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Wcale się nie dziwię brakiem komentarzy, bo to list, który wiele z nas, a przynajmniej ja bym napisała. I tak już toczę taką walkę ze sobą 30 lat. Raz z górki, a raz pod nią już nie ma siły iść... Pozdrawiam :-) jutro będzie lepiej....
OdpowiedzUsuńpoki co takie zachowania mi nie grożą w zwiazku , u nas nie ma czasu na klotnie ani na nic innego, ale wszystko przed nami xD
OdpowiedzUsuńU nas też nie ma takich zachowań uff aż mi lżej :)
OdpowiedzUsuńU nas bywa roznie, ale takich dramatow nie ma. Pan Tata owszem wraca zmeczony, ale na wszystko znajdzie czas. Jak kazdy zarowno on, jak i ja miewamy - rzadko ale sa - te gorsze dni. Ale nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo. Czuje, kiedy ma slabszy dzien i go nie zadreczam pytaniami w stylu "kochanie co Ci jest" - cos w stylu pytan w ciazy w zaawansowanej koncowce: " a jak sie czujesz?!". Bedzie chcial to pogada. Na szczescie jestesmy 11 lat i znamy sie jak dwie krople wody ☺
OdpowiedzUsuńTrafiają się różne związki ... różne sytuacje różne chwile ... ale nie możesz się poddawać jeśli naprawdę tu chodzi o Ciebie. Sama przez jakiś czas pozwalałam sobie na takie traktowanie ... aż moje emocje wzięły górę i wybuchlam niczym wulkan wylalam cały swój żal, ból wszystko co leżało na sercu spakowalam siebie i dziecko i wyszłam. .. I chyba ta lekcja pokazała mu jak wiele dla niego znaczny i zmienił się radykalnie :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy mam na uwadze to, że i u mnie w końcu pojawi się kryzys w związku. Miejmy nadzieję że szybko się on zakończy :)
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie z pierwszym mężem...
OdpowiedzUsuńteraz mam drugiego i jest zupełnie inaczej.
Całkiem jak u mnie podczas kryzysu. Powiem Ci tak, poczytaj Nasze wspólne wiadomości. Wtedy będziesz wiedzieć co zrobić, tak jak Ty doradziłaś mnie, tak Ty powinnaś zrobić. Rozstanie na ocucenie u mnie podziałało.
OdpowiedzUsuńhm...bolesny związek...
OdpowiedzUsuńNie warto się obwiniać za wszystkie jego porażki i niepowodzenia, bo się wykończysz.
Miłość miłością, ale nie takim kosztem. Może wspólna terapia byłaby odpowiednia w tego typu konfliktach ("monotonii" jak to nazwałaś)?
Niestety nigdy w życiu nie jest kolorowo. Jednak trzeba przeczekać "ten" moment i iść dalej.
OdpowiedzUsuńOdwdzięczam się za szczery komentarz.
Pozdrawiam,annnathalie.blogspot.com
Znam niestety takie zachowania z własnego doświadczenia. Fajnie opisane, lubię czytać twoje wpisy 😊
OdpowiedzUsuńMy kobiety jesteśmy za bardzo emocjonalne! Ale facet to doceni prędzej czy później, tylko musimy mu pokazać, że warto o nas walczyć każdego dnia!
OdpowiedzUsuńNiestety monotonia jest zabójcza dla związku i czasami chociaż bardzo się staramy wkracza niespodziewanie i niszczy wszystko.
OdpowiedzUsuńnawet nie wiem c napisać, u mnie nie ma takiego Meksyku
OdpowiedzUsuń